wtorek, 5 maja 2015

Odlot...

2 Tm 2,3

poniedziałek, 4 maja 2015

"Żyj wystarczająco dobrze"

Książka jest zbiorem wywiadów ze znanymi i cenionymi psychoterapeutami. Ukazywały się one na łamach "Wysokich obcasów". Dotyczą różnych zagadnień psychoterapii, poruszanych w bardzo przystępnym sposób, ilustrowanych anegdotami, przykładami i odwołaniami do literatury, filmu. Autorzy zaczynają od zawiłych tematów związanych z ludzkim charakterem, pytają o naukę na błędach, relacje rodzinne, wpływ dzieciństwa na dorosłe życie, kobiecy alkoholizm, wyścig szczurów, nieobecnych ojców, życie ze stratą, presję społeczną, czy "wyrodne" matki. Rozmowy sprowadzają się do wytłumaczenia mechanizmów, które wywołują określone zachowania. Psychologowie wyjaśniają przyczyny niektórych problemów międzyludzkich, obalają mity, pomagają zrozumieć drugiego człowieka.
Być może momentami odniesiecie wrażenie, że intuicyjnie znaliście wyjaśnienie niektórych zachowań albo spotkaliście się już z jakąś teorią psychologiczną. Nie mniej jednak książka porządkuje wiedzę, skłania do analizy własnych postaw, czy reakcji. 

Ocena: 3+/6
Liczba stron: 261

piątek, 1 maja 2015

"Marek Piekarczyk. Zwierzenia kontestatora"

Moje pierwsze zaskoczenie! Marek Piekarczyk nie jest metrykalnym młodzieńcem! Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że jest on młodszy. W życiu nie pomyślałabym, że "kontestator"* urodził się w 1951 (i jest starszy od mojego taty!). Jego młodzieńcze zafascynowanie światem, muzyką, drugim człowiekiem, wrażliwość są ponadwiekowe! Szkoda, że tak mało jest dojrzałych chłopców.


Biografia napisana jest w formie wywiadu rzeki, prowadzonego przez Leszka Gnoińskiego (znany mi wcześniej z Raportu a Acid Drinkers). Rozdziały opatrzone są cytatami z piosenek Piekarczyka i przeplatane są fotografiami muzyka. Czytelnik poznaje nie tylko artystę, ale przede wszystkim człowieka otwartego i szczerego. Prekursor heavy metalu w Polsce wspomina swoje początki muzyczne, Festiwal w Jarocinie, zmagania z Milicją Obywatelską, bój o długie włosy. Jakże wydaje się to abstrakcyjne w dzisiejszych czasach! Wspomina swoich rodziców (dużo miejsca poświęca ojcu, którym opiekował się, gdy ten był sparaliżowany), rodzeństwo, nieudane małżeństwo, początki zafascynowania drugą żoną, erotyczne doświadczenie z Urzędem Skarbowym (!), spełnione marzenie z Ireną Santor. Ze szczerością mówi też o nałogach, kontaktach z kobietami, relacjach rodzinnych, przejściu na wegetarianizm. Z łatwością przychodzi mu również opowiadanie o podboju Ameryki. Spodziewałam się, że Piekarczyk zacznie idealizować ten okres, opisując kolejne koncerty, spotkania z Polonią. Okazuje się, że był to czas przygód, ale też ciężkiej pracy fizycznej (jako budowlaniec, dekorator wnętrz, elektryk itd.). Zdradza też historię wojskowych "tendencji samobójczych", które zagwarantowały mu kategorię C. Inspirujące są również momenty, gdy wspomina ulubione książki i muzykę. Jakże miło było mi odkrywać wspólne fascynacje, odloty...



Nie zdawałam sobie też sprawy, że piosenka wilków w Akademii Pana Kleksa jest TSA. Pierwsza wersja (podobno lepsza) zaginęła w tajemniczych okolicznościach...


Rozbrajają opowieści o mandacie za puszczanie bąka z kleksem, przepowiedni bocheńskiej Cyganki, relacjach z teściową, zakupach na kartki (zwłaszcza zdobywanie maszyny do szycia), "pomoc" Milicji w rozładowywaniu napięcia społecznego 13 grudnia 1981 roku (Jestem już na świecie! :).

Jedyne, co raziło mnie w książce to jakaś chwilowa nieskromność w mówieniu o sobie. Oczywiście wiadome jest, że mowa o niebanalnej postaci, ale trochę rażą mnie wyznania typu:
"Uważam, że mieli szczęście, że mnie spotkali " (o członkach TSA)
"Niektóre dziewczyny mdlały na mój widok".

*kontestator - osoba podważająca, szczególnie publiczne normy i wartości, które obowiązują w życiu politycznym, społecznym itd.

Liczba stron: 475
Ocena: 5+/6

"Angole" Ewa Winnicka

Szacuje się, że w przeciągu ostatnich 10 lat do Wielkiej Brytanii wyemigrowało około miliona Polaków. Nieoficjalnie mówi się nawet o 2 milionach. Łatwo uwierzyć w tę drugą wersję, gdyż chyba każdy z nas ma kogoś z rodziny lub znajomych, kto wyemigrował na wyspy. Chociaż brytyjska Polonia jest tak liczna i ma niebanalny wkład w tamtejszą gospodarkę, to Brytyjczycy nadal niewiele o nas wiedzą. Z ankiety przeprowadzonej przez The Times wynika, że polscy emigranci kojarzą się jedynie z ciężką pracą, ogórkami kiszonymi, skręcanymi papierosami...  
"Angole" Ewy Winnickiej to reportaż podejmujący temat tzw. nowej emigracji. Sam tytuł wydaje mi się nietrafiony. Spodziewałam się bowiem dokumentu o brytyjskim społeczeństwie, tymczasem odkryłam nieobiektywny obraz polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii. Dlaczego nieobiektywny? Otóż książka składa się z 34 rozmów z przypadkowymi Polakami. Reportażowi brakuje proporcji pomiędzy bohaterami. W dużej mierze powstał pesymistyczny obraz nieporadnej emigracji, która nie zna języka, nie interesuje się zwiedzaniem "podbitego kraju", boryka się z depresją, nie odnosi sukcesów zawodowych ani osobistych. Mój kilkuletni pobyt w Anglii nie potwierdza tak negatywnego obrazu, ale to dłuższy temat. Owszem autorka prezentuje kilka optymistycznych historii. Podziw budzi sukces Romka, który pełni dyrektorskie stanowisko w londyńskim City. Otuchy i poczucia dumy może też dodawać sprzeciw sprzątaczki Basi, która wypowiedziała wojnę sieci hotelowej Hilton, wyzyskującej pracowników. Swoją drogą owa Basia to w rzeczywistości utalentowana malarka Barbara Pokryszka, która odnosi sukcesy artystyczne na wyspach. Budująca może się też wydawać kariera przedsiębiorcy pogrzebowego Jacka, którego ponad połowa klientów to polscy samobójcy (głównie mężczyźni w wieku 30-40 lat). Jacek wyjaśnia też pochyłą drogę ku tak desperackiemu finałowi: "Człowiek przyjeżdża do pracy w Anglii nieprzystosowany, żyje z dnia na dzień. A jeśli traci pracę to nie może zapłacić za wynajem mieszkania. Jeśli nie płaci za dwa tygodnie, to musi się wyprowadzić na bruk. Jeśli nie ma żelaznej rezerwy, żeby przeżyć miesiąc i znaleźć pracę, to zostaje bezdomnym. Wstydzi się wrócić do Polski, dostaje depresji. I targa się na życie". Jednak czy istotnie są to nasze jedyne sukcesy emigracyjne? Przez większość tych opowieści przemawia pustka, żal, depresja, bezsens, poczucie przegranej, a nawet brak woli walki. 
Ewa Winnicka wspomina też o odejściu Polaków od Kościoła Katolickiego, co widoczne jest zwłaszcza w Irlandii. Rodacy żyją tam bez ślubów kościelnych, nie chrzczą dzieci, nie biorą udziału w życiu religijnym, co coraz częściej skutkuje rezygnowaniem z nabożeństw po polsku. Zgadzam się z autorką, że "Wrogiem nierozgarniętego Polaka za granicą nie jest obcokrajowiec, tylko rodak, zwłaszcza mówiący po angielsku". Potwierdzam z autopsji, że na emigracji nie istnieje solidarność narodowa. 
Zdarza się, że emigranci nie potrafią się odnaleźć w nowej kulturze, prawodawstwie. Bywa to tragiczne w skutkach, gdyż zbyt śmiały flirt z łatwością może być odebrany jako naruszenie godności seksualnej. Przestępstwa seksualne są natomiast ścigane z urzędu, a gwałty karane jak zabójstwo. Ofiarom tych przestępstw fundusz państwowy wypłaca bardzo wysokie odszkodowania, więc coraz częściej słyszy się o bezpodstawnych oskarżeniach o gwałt. Surowo karane są też przestępstwa na dzieciach lub ich zaniedbywanie. Rodzice nie otrzymują ostrzeżeń i kolejnych szans na zmianę, ale są niemal natychmiastowo pozbawiani praw do dziecka. 
W książce nie brakuje też czarnego humoru. Mam na myśli historię "Szybkiego bekonu" Lidki, którą przerosła wegetacja, z jaką zetknęła się w swym angielskim życiu. Podobna w wymowie jest też historia Marka z fabryki kurczaków. Wyjaśnia on też obrazowo etapy zadomowiania się na obczyźnie.
Rozmówcy podkreślają, że nigdy nie dochodzi do momentu zasymilowanie się kolonizatorów (jak sami siebie nazywają) z tzw. tubylcami. Angole nie okazują co prawda niechęci wobec napływowych, ale są oziębli, zdystansowani, nie zawiązują z nimi bliższych relacji. Polacy nie zrozumieją też klasowości brytyjskiego społeczeństwa, która widoczna jest w ubiorze, szkolnictwie, rozrywkach, języku. 

Po przeczytaniu tej książki z całą pewnością nie zdecydowałabym się na zamieszkanie w Anglii. Całe szczęście przeczytałam "Angoli" po powrocie do Polski. Dzięki temu mogłam przeżyć jedną z najwspanialszych przygód mojego życia. Nie oznacza to jednak, że był to czas usłany różami. Niech podsumowaniem książki będzie cytat z dramatu "Emigranci" Sławomira Mrożka:

"Będziesz miał piękne życie, pełne nadziei, tęsknoty i złudzeń. Nie każdemu jest to dane." 

Liczba stron: 293
Ocena: 4/6  (Ocena obniżona tylko ze względu na nieobiektywizm. Czyta się świetnie!)

"Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską"


Zaczęłam! Dzień drugi! Są zakwasy - jest dobrze! :) Szkoda, że przygotowanie ćwiczeń zajmuje tyle czasu. Pewnie ćwiczenie z płytą byłoby łatwiejsze. Na razie wstrzymuję się z oceną książki - poczekam na efekty ;)