czwartek, 2 maja 2013

Od początku do końca



"Była to jedna z wielu wypraw polskiego himalaisty..." Pewnie wiele tragicznych historii można rozpocząć tymi słowami, pomyślałam po przeczytaniu jednej z recenzji. Tak też się zapowiadała sama książka, która powstała po śmierci Piotra Morawskiego. Jego żona Olga znalazła w domu zapiski z podróży, wzbogaciła je swoimi opowiadaniami o wspólnym życiu i postanowiła wydać w formie książki. 

Dwutorowość powieści pozwala poznać pragnienia i emocje Piotra. Czytelnik widzi ciągłą walkę między pasją a miłością do rodziny. Na początku widzimy palącą i fascynującą miłość, która z upływem lat przeradza się w dojrzałe uczucie. Drugi głos w książce to wspomnienia Olgi, początkowo dumnej z wypraw ukochanego, cierpliwie i z utęsknieniem wyczekującej jego powrotu. Po pojawieniu się pierwszego dziecka Olga patrzy na życie z innej perspektywy. Odkrywa też bolesną prawdę - Piotr żyje od wyprawy do wyprawy, nie znajduje sobie miejsca w domu, myślami ucieka w góry. 

Książka pozwala szerzej spojrzeć na ... Himalaizm? Pasję? Miłość? Początkowo dziwiłam się Oldze Morawskiej, że próbuje jakby przy okazji opowiedzieć o sobie. Wraz z każdą stroną uświadamiałam sobie, że jej zmagania z samotnością, dziećmi, szarą rzeczywistością były w tym układzie równie ważne. Zaskoczył mnie fakt, że "kobieca" część książki (ta wydawałoby się banalna i  prozaiczna) staje się się dla mnie fascynująca i pełna emocji. 

W powieści "Od początku do końca" wyłania się obraz nie tylko wielkiego podróżnika, ale też silnej i kochającej kobiety, która po tak trudnych doświadczeniach stwierdza:
„Wierzę, że życie jest po to, żeby mieć marzenia. Wierzę, że warto próbować tych marzeń dotknąć, że warto spróbować marzenia zmienić w cele, i że cały czas warto marzyć dalej.”

Olga Morawska
Piotr Morawski

Ocena: 6/6
Liczba stron: 349

Każdy ma swój Everest


Istotnie jest to "Opowieść o górach, przeciwnościach losu i spełnianiu marzeń..." [Martyna Wojciechowska], a ja dodałabym do tego, że jest to świetny sposób na dodanie motywacji, sensu codzienności. Nawet jeśli nie miałoby to być wchodzenie na "górę gór" (Mount Everest = Czomolungma 8848m nad poziomem morza), ale codzienne bieganie, jeżdżenie na rowerze, spacery z psem, nauka języka, czyli zwykłe przezwyciężanie siebie i swych słabości. 
Góra odsłania się na kartach książki jako niezwykle zatłoczone i zaśmiecone miejsce. Momentami odnosi się wrażenie, że autorka opisuje komercyjne miejsce turystyczne, bo niestety chyba taki staje się Everest. Nie zmienia to jednak faktu, że lekceważenie tej dostojnej pani może zakończyć się tragicznie, gdyż dotychczas zginęło na niej ok. 300 osób (źródła podają różne liczby - powodu nie trzeba wyjaśniać...). Trzeba przyznać, że Wojciechowska zwraca się do góry osobowo i z szacunkiem, mówiąc "zakochuję się w tej Górze i mam wrażenie, że Ona we mnie też..." (s.187). 
"Przesunąć horyzont" ukazuje również zwyczajne życie himalaistów u podnóża Czomolungmy: "Nasze wieczory wyglądały trochę jak spotkania gospodyń wiejskich.  Jury grał na gitarze wpatrzony w dal, Darek i Boguś rozgrywali partię szachów, Tomek czytał Zabić drozda, Janusz ślęczał nad mapą lub wysyłał sms-y, Wojtek klepał coś na komputerze, ja rozmawiałam z Simone" (str. 95). Podobne jeśli chodzi o sylwetki współtowarzyszy wspinaczki (skądinąd wprawionych himalaistów): "Janusz podchodził do wyprawy zadaniowo. (...) Pamiętał natomiast o odżywkach, witaminach i opasce na głowę, o tym, by zmienić bieliznę na suchą po dojściu do celu - godna podziwu dyscyplina. (...) Wojtek otrzymał przezwisko Żywiec (początkowo sądził, że ze względu na spożywane przez niego duże ilości piwa, w rzeczywistości chodziło o jego małe doświadczenie wyprawowe" (str. 92). Autorka odsłania również cząstkę swej prywatności cytując korespondencję sms-ową z tajemniczym K.: "Całuję Twoją słoneczną główkę" (str. 92), "Kocham Cię... za bardzo" (str. 205). Akurat tego zabiegu nie rozumiem.
Jedynym momentem, kiedy czułam, że owa wyprawa to komercyjne przedsięwzięcie był finalny moment wejścia na "dach świata", gdy czytamy "Robimy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, dzwonię do swoich rodziców i do K. Po chwili łączy się ze mną stacja TVN24" (str. 232).
Na końcu książki znajduje się coś w rodzaju aneksu, zawierającego historię wypraw na Mount Everest, oryginalne rekordy pobite na Evereście, słowniczek pojęć wspinaczki wysokogórskiej oraz wyjaśnienie terminów medycznych użytych w książce, niezwykłe osiągnięcia z Księgi rekordów Guinessa (str. 146). Część z nich cytuję poniżej:
1988- Jean-Marc Boivin zleciał z Everestu na paralotni
1992 zjazd z południowego wierzchołka na nartach
2000- pierwszy pełen zjazd na nartach
2001- pierwszy niewidomy na szczycie
2005- pierwsze lądowanie helikopterem na szczycie
2008- 76 latek na szczycie (najstarszy zdobywca)
2008- znicz olimpijski na wierzchołku
2010- trzynastolatek na szczycie (najmłodszy zdobywca)

Polacy na szczycie (str. 255-256) :
1978- Wanda Rutkiewicz
1980- zimowe wejście Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego
1980- wiosenne wejście Andrzeja Czoka i Jerzego Kukuczki
1993- Maciej Berbeka 
2005- pierwsze polskie wejście bez tlenu Marcina Miotka .

Niech podsumowaniem tego wpisu będą słowa  Wisława Szymborska:

"Tyle wiemy o sobie , ile nas sprawdzono."


PS Organizm ludzki przeniesiony z poziomu morza na wysokość Everestu można przeżyć jedynie 3 minuty...

Ocena: 6/6
Liczba stron: 264

Stosik nr 2



Uważny czytelnik spostrzegł, że Stosik nr 1 nie został całkowicie opisany przez Urzeczoną. Zmagania z opisywaniem "minionych książek" (tak nazwałam książki przeczytane przez założeniem bloga) tak stłumiły we mnie radość pisania na blogu, że postanowiłam zarzucić przeszłość i przejść do mówienia o bieżących lekturach :) Chociaż tak naprawdę są tą po części książki przeczytane w ostatnich dniach... Znowu...  

Szatański zmysł



Niedawno odkryłam w sobie zacięcie do książek detektywistycznych, a stało się to za sprawą wakacyjnej lektury "Erynii" Marka Krajewskiego i książek tajemniczej autorki Nicci French. Nawet nie sądziłam, że lektura szkolna Kornela Makuszyńskiego będzie kolejną z wciągających historii detektywistycznych.
Otóż książka opowiadająca o chłopcu z klasy VII (relikt przeszłości...) - Adasiu Cisowskim. Jest to uczeń warszawskiego gimnazjum, który słynie z wyjątkowych umiejętności logicznego myślenia i rozwiązywania zagadek. Okazuje się, że chłopak stanie się niezwykle pomocny swemu nauczycielowi. Profesor Gąsowski zaprasza wychowanka do majątku swego brata Iwa, gdzie mają miejsce niesamowite wypadki. W sielskiej Bejgole Adaś przeżywa swą pierwszą miłość (w roli Wandy słynna Pola Raksa) i rozwiązuje zagadkę znikających drzwi. 
Ciekawym aspektem lektury okazuje się intelektualizm Makuszyńskiego, który niestety okazuje się być niezrozumiały i uciążliwy dla współczesnego młodego czytelnika. Oto wybrane przykłady:

"fugas chrustas" = uciekać w krzaki
"smętny kadewyr" = smętny trup
"dies irae pana prof." = dzień gniewu pana prof.
"koryta do pośmiertnej ablucji wieprzów"  = koryta do pośmiertnego obmywania wieprzów
"Nec locus, ubi Troia" = Zniknął nawet ślad, gdzie była Troja.

Pisarz dokonywał też licznych odwołań do:

-klasyki literatury (Słowacki, Mickiewicz, Szekspir)
-muzyki ("molto agitato" = bardzo żywo, "w molowej tonacji" = miękko, smętnie)
-historii (postać Justynian I Wielkiego- skodyfikował prawo, tzw. Kodeks Justyniana)
-botaniki ("asfodel" = roślina z rodziny liliowatych, zwana pospolicie złotogłowiem)
-zoologii ("edredoński puch" = cenny i doskonały puch, otrzymywany z dzikich kaczek specjalnego gatunku)
-mitologii ("bóg Boreasz" = w mitologii grec. bóg wiatru północnego). 

Czy to oznacza, że młodzież zaczytująca się w Makuszyńskim w czasach przedwojennych (książka została wydana w 1937) była dużo bardziej oczytana i intelektualnie rozwinięta? Odpowiedź wydaje się oczywista... Nieprawdaż?

PS Skąd taki tytuł? Prof. Gąsowski "szatanem" nazywał swojego ulubionego ucznia o niezwykłych umiejętnościach.

Ocena: 5/6
Liczba stron: 276