Istotnie jest to "Opowieść o górach, przeciwnościach losu i spełnianiu marzeń..." [Martyna Wojciechowska], a ja dodałabym do tego, że jest to świetny sposób na dodanie motywacji, sensu codzienności. Nawet jeśli nie miałoby to być wchodzenie na "górę gór" (Mount Everest = Czomolungma 8848m nad poziomem morza), ale codzienne bieganie, jeżdżenie na rowerze, spacery z psem, nauka języka, czyli zwykłe przezwyciężanie siebie i swych słabości.
Góra odsłania się na kartach książki jako niezwykle zatłoczone i zaśmiecone miejsce. Momentami odnosi się wrażenie, że autorka opisuje komercyjne miejsce turystyczne, bo niestety chyba taki staje się Everest. Nie zmienia to jednak faktu, że lekceważenie tej dostojnej pani może zakończyć się tragicznie, gdyż dotychczas zginęło na niej ok. 300 osób (źródła podają różne liczby - powodu nie trzeba wyjaśniać...). Trzeba przyznać, że Wojciechowska zwraca się do góry osobowo i z szacunkiem, mówiąc "zakochuję się w tej Górze i mam wrażenie, że Ona we mnie też..." (s.187).
"Przesunąć horyzont" ukazuje również zwyczajne życie himalaistów u podnóża Czomolungmy: "Nasze wieczory wyglądały trochę jak spotkania gospodyń wiejskich. Jury grał na gitarze wpatrzony w dal, Darek i Boguś rozgrywali partię szachów, Tomek czytał Zabić drozda, Janusz ślęczał nad mapą lub wysyłał sms-y, Wojtek klepał coś na komputerze, ja rozmawiałam z Simone" (str. 95). Podobne jeśli chodzi o sylwetki współtowarzyszy wspinaczki (skądinąd wprawionych himalaistów): "Janusz podchodził do wyprawy zadaniowo. (...) Pamiętał natomiast o odżywkach, witaminach i opasce na głowę, o tym, by zmienić bieliznę na suchą po dojściu do celu - godna podziwu dyscyplina. (...) Wojtek otrzymał przezwisko Żywiec (początkowo sądził, że ze względu na spożywane przez niego duże ilości piwa, w rzeczywistości chodziło o jego małe doświadczenie wyprawowe" (str. 92). Autorka odsłania również cząstkę swej prywatności cytując korespondencję sms-ową z tajemniczym K.: "Całuję Twoją słoneczną główkę" (str. 92), "Kocham Cię... za bardzo" (str. 205). Akurat tego zabiegu nie rozumiem.
"Przesunąć horyzont" ukazuje również zwyczajne życie himalaistów u podnóża Czomolungmy: "Nasze wieczory wyglądały trochę jak spotkania gospodyń wiejskich. Jury grał na gitarze wpatrzony w dal, Darek i Boguś rozgrywali partię szachów, Tomek czytał Zabić drozda, Janusz ślęczał nad mapą lub wysyłał sms-y, Wojtek klepał coś na komputerze, ja rozmawiałam z Simone" (str. 95). Podobne jeśli chodzi o sylwetki współtowarzyszy wspinaczki (skądinąd wprawionych himalaistów): "Janusz podchodził do wyprawy zadaniowo. (...) Pamiętał natomiast o odżywkach, witaminach i opasce na głowę, o tym, by zmienić bieliznę na suchą po dojściu do celu - godna podziwu dyscyplina. (...) Wojtek otrzymał przezwisko Żywiec (początkowo sądził, że ze względu na spożywane przez niego duże ilości piwa, w rzeczywistości chodziło o jego małe doświadczenie wyprawowe" (str. 92). Autorka odsłania również cząstkę swej prywatności cytując korespondencję sms-ową z tajemniczym K.: "Całuję Twoją słoneczną główkę" (str. 92), "Kocham Cię... za bardzo" (str. 205). Akurat tego zabiegu nie rozumiem.
Jedynym momentem, kiedy czułam, że owa wyprawa to komercyjne przedsięwzięcie był finalny moment wejścia na "dach świata", gdy czytamy "Robimy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, dzwonię do swoich rodziców i do K. Po chwili łączy się ze mną stacja TVN24" (str. 232).
Na końcu książki znajduje się coś w rodzaju aneksu, zawierającego historię wypraw na Mount Everest, oryginalne rekordy pobite na Evereście, słowniczek pojęć wspinaczki wysokogórskiej oraz wyjaśnienie terminów medycznych użytych w książce, niezwykłe osiągnięcia z Księgi rekordów Guinessa (str. 146). Część z nich cytuję poniżej:
1988- Jean-Marc Boivin zleciał z Everestu na paralotni
1992 zjazd z południowego wierzchołka na nartach
2000- pierwszy pełen zjazd na nartach
2001- pierwszy niewidomy na szczycie
2005- pierwsze lądowanie helikopterem na szczycie
2008- 76 latek na szczycie (najstarszy zdobywca)
2008- znicz olimpijski na wierzchołku
2010- trzynastolatek na szczycie (najmłodszy zdobywca)
Polacy na szczycie (str. 255-256) :
1978- Wanda Rutkiewicz
1980- zimowe wejście Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego
1980- wiosenne wejście Andrzeja Czoka i Jerzego Kukuczki
1993- Maciej Berbeka
2005- pierwsze polskie wejście bez tlenu Marcina Miotka .
"Tyle wiemy o sobie , ile nas sprawdzono."
PS Organizm ludzki przeniesiony z poziomu morza na wysokość Everestu można przeżyć jedynie 3 minuty...
Ocena: 6/6
Liczba stron: 264
Ocena: 6/6
Liczba stron: 264
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w komentarzach